14 stycznia, 2009

Konkurs Blog Roku 2008 - etap II

Jakiś czas temu zgłosiłam mojego bloga do konkursu Blog Roku (ah ta próżność ;-) ).
Dziś zaczął się kolejny etap konkursu a mianowicie głosowanie czytelników, czyli do Was moi drodzy należy decyzja które blogi przejdą do kolejnego etapu.
Serdecznie zapraszam do głosowania (nie tylko na mnie ;-) ).


I dla przypomnienia za stroną konkursową:
http://www.blogroku.pl/zasady.html
Głosowanie w tym etapie Konkursu polega na wysłaniu SMS na numer 7144. W treści SMS konieczne jest podanie unikalnego numeru bloga, na który chcemy oddać swój głos. (Uwaga! W treści SMSa należy umieścić jedynie numer bloga, nie należy umieszczać w niej żadnych dodatkowych znaków ani spacji.) Koszt SMSa to 1,22 zł brutto (1 zł + 22% VAT).

Numer mojego bloga to H00431

W głosowaniu może wziąć udział dowolna osoba, przy zastosowaniu zasady, że z jednego numeru telefonu można oddać jeden głos na dany blog. Ponowne zagłosowanie na ten sam blog nie jest możliwe. Można jednak głosować – z wykorzystaniem tego samego numeru telefonu – na inne blogi biorące udział w Konkursie.

W efekcie tego głosowania do kolejnego etapu Konkursu – oceny blogów przez Kapitułę Konkursu oraz głosowania - wyboru najlepszych Blogów Blogerów - przejdą blogi, które otrzymają największą liczbę głosów. W każdej z kategorii powstanie lista takich 10 blogów.
Wszystkie osoby głosujące w II i III etapie Konkursu mają szansę na wygranie jednego z 10 aparatów fotograficznych Casio Exilim EX-Z80 o wartości 499 zł każdy. Szczegółowe zasady przyznawania nagród zostały opisane w Regulaminie „Nagrody dla głosujących”.

09 stycznia, 2009

Schab na wyjątkowe okazje





W życiu każdego z nas pojawiają się dni, które chcemy uczcić czymś szczególnym. Kilka tygodni temu Krzysiek i ja obchodziliśmy kolejną rocznicę ślubu. Czasem wydaje mi się, że zaledwie kilka miesięcy temu stanęliśmy na ślubny kobiercu wyznając sobie miłość. Są dni, gdy czuję, że to zdarzyło się w innej epoce, innym ludziom. Nie jesteśmy idealną parą i nigdy nie będziemy, ale z każdym dniem odkrywamy się na nowo i czasem na nowo zakochujemy.
Początkowo planowaliśmy wyjść gdzieś na romantyczną kolację, lecz ostatecznie stanęło na obiedzie w domu i jestem z tego powodu bardzo zadowolona. Wertowałam kilka dni książki kucharskie w poszukiwaniu idealnego przepisu do uczczenia tej okazji i w końcu znalazłam w nowej książce Nigelli Lawson – Christmas.
Gdy tylko przygotowałam marynatę do mięsa poczułam, że to będzie coś niesamowitego i było. Mięso wyszło cudownie soczyste i miękkie. Po prostu idealne.


Przepis zmodyfikowałam trochę.

Idealny pieczony schab:

Na 6-8 porcji:
1,5 kg schabu
1 litr soku jabłkowego
50 g soli morskiej
100 ml octu jabłkowego
2 duże cebule
4 ząbki czosnku
80 ml syropu klonowego
1 łyżeczka zmielonego kardamonu
1 łyżka kminku
Oliwa

Przygotowanie:
Mięso obwiązać sznurkiem dość mocno. Ułożyć w naczyniu z pokrywką (ja użyłam garnka) obłożyć cebulą i czosnkiem. Wymieszać sok jabłkowy, ocet i syrop klonowy z przyprawami. Zalać marynatą mięso – najlepiej, jeśli będzie przykrywała mięso, jeśli jest za mało dodać chłodnej, przegotowanej wody. Odstawić na 2 dni do chłodnego miejsca. Ja osobiście trzymałam na balkonie, bo temperatura oscylowała wokół 0 stopni.
Około godziny przed pieczeniem należy przenieść mięso do kuchni żeby trochę się ociepliło. Piec należy nagrzać do temperatury 200 stopni Celsjusza.
Mięso ułożyć na ruszcie (ja mam brytfannę, do której jest wkładany mały ruszt i idealnie się sprawdza do pieczenia mięs) i polać oliwą. Piec około 1,5 h. Niella radzi, żeby sprawdzić termometrem temperaturę mięsa, gdy dojdzie do 75 st C mięso jest gotowe.
Gdy mięso będzie gotowe odstawić na kilka minut na talerz. Ja w międzyczasie przygotowuję sos. Korzystam z granulek do robienia gravy (kupuje organic o niskiej zawartości soli), doprawiam po swojemu i dodaję tłuszcz, który pozostał z pieczenia. Pieczeń podałam z ziemniakami pieczonymi w gęsim tłuszczu, mizerią oraz Bajaderkową sałatką azjatycką z ogórków. Wyszło genialne.

02 stycznia, 2009

Boskie tiramisu z dedykacją


Jestem niepoprawną romantyczką, płaczę na ślubach, wzrusza mnie para staruszków idących pod rękę, a przede wszystkim cieszy mnie widok zakochanych. Otóż ostatnio swoje moich nowych znajomych odkryło łączące ich uczucie i gorąco kibicuję ich związkowi. Wczoraj podczas jednej z rozmów wyszło, że Ania uwielbia tiramisu ( zresztą podzielam jej uwielbienie w 100 %). Michał, gdy to usłyszał z miejsca zobowiązał się, że się nauczy je robić i oczywiście zaczął dopytywać się o przepis. Wzruszyła mnie ta chęć do zrobienia czegoś dla ukochanej i pomyślałam, że zadedykuję im tą notkę wraz z przepisem na boskie tiramisu.


Aniu, Michale życzę Wam miłości słodkiej i spełnionej, a co za tym idzie poczucia spokoju, jaką daje świadomość, że gdzieś jest ktoś, kto nas kocha.


Przepis ten dostałam podczas prezentacji kulinarnej, którą oglądałam kilka miesięcy temu w wykonaniu irlandzkiego celebrity chef – Kevin’a Dundon.




Tiramisu

Składniki:
110 g cukru
100 ml wody
4 białka
225 g serka mascarpone (czasem daję więcej, bo niektóre opakowania mają 250 g)
Ok. 200 ml (niepełna szklanka) mocnej kawy (ja zaparzam z około 4 łyżeczek rozpuszczalnej mocnej neski)
100 ml (około połowy szklanki) brandy (w oryginale jest wino marsala ale ja wolę brandy)
200 ml śmietany kremówki

Ok. 24 biszkoptów boudoir, można też użyć zwykłych
Kakao do posypania

Przygotowanie:
Wodę wlewam do rondla i dosypuję do niej cukier, mieszam i doprowadzam do wrzenia. Gotuję aż zrobi się dość gęsty syrop.
Białka ubijam na sztywno w dużej misce. Zmniejszam prędkość ubijania do najniższej i powoli wlewam wrzący syrop do nich. Ubijam masę przez około 5 do 8 minut. Następnie dodaję do masy jajecznej serek i miksuję delikatnie aż się połączy.
Wstawiam do lodówki a w międzyczasie ubijam śmietanę kremówkę na sztywno. Dodaję kremówkę do masy serowo – jajecznej i delikatnie łączę.

Mieszam kawę i brandy razem, po czym maczam w nich biszkopty i układam bądź w indywidualnych pucharkach bądź w jednym duży naczyniu. Nakładam połowę masy na biszkopty i przykrywam kolejną warstwą biszkoptów a na to kładę pozostałą część masy.
Posypuję obficie kakao i odstawiam do lodówki.

Najlepsze jest następnego dnia.




Smacznego

01 stycznia, 2009

Pasztet świąteczny



W moim rodzinnym domu rzadko piekło się pasztety. Może, dlatego, że nie ma u nas wielu fanów tego dania. Pewnego dnia spróbowałam pasztetu wykonanego przez Krzyśka ciotkę (wielu z Was znana jako Jotka bądź Negresca z bloga – Prowincjonalna wioska) i co się okazało? Uwielbiam pasztet. Początkowo piekłam wg przepisu Jadzi na świąteczny pasztet, lecz z czasem wypracowałam moje własne proporcje, przyprawy i dodatki.

Piekę go przy okazji urodzin, świąt czy długich weekendów. Mrożę go w kawałkach i gdy zatęskni mi się za Polską to wyciągam i rozkoszujemy się nim. Najlepiej z sosem chrzanowym i na domowym chlebie.




A oto mój pasztet świąteczny:

Składniki:
300 g wątróbek drobiowych
600 g lekko wędzonego boczku
Ok. 300 g mięsa z indyka (ja najczęściej kupuję od razu mielone)
200 g wołowiny gulaszowej
2 duże marchewki
2 duże cebule
200 g pieczarek
Czubata łyżka posiekanej natki
Sól, pieprz,
Zioła prowansalskie
1 gałązka tymianku
3 ząbki czosnku
Słodka i ostra papryka
Pieprz Cayenne
1 łyżka smalcu
1 bułka
1 jajko
1 łyżka bułki tartej

Przygotowanie:
Boczek i mięso wołowe kroje na kawałki – ja staram się na dość małe, dzięki temu szybciej się smażą. W woku rozgrzewam smalec i smażę oba mięsa i gałązkę tymianku pod przykryciem. Gdy nabierają brązowego koloru wyciągam gałązkę tymianku i dodaję mięso indycze. Wszystko dokładnie mieszam i doprawiam ziołami i paprykami. Następnie myję i kroję w plastry pieczarki, obieram i kroję w krążki marchew i cebulę. Do smażących się mięs dodaję warzywa. Podlewam woda (około ½ szklanki) i duszę około 30 min pod przykryciem. Potem daję pokrojoną w kawałki wątróbkę, posiekany czosnek, pieprz i pieprz Cayenne. Gotuję do odparowania płynów mieszając.

Usmażone składniki przekładam na sito, a w sosie, który skapuje moczę 1 bułkę.
Z reguły zostawiam składniki przez noc, żeby dobrze się odsączyły i przede wszystkim wystygły.

Teraz następuje najmniej ulubiona część robienia pasztetu – mielenie. Jako, że mamy bardzo starą i bardzo ciężką żeliwną maszynkę to do mielenia wymagane są 2 osoby.
Zazwyczaj, Krzysiek mieli a ja trzymam stolnicę i nakładam mięsa do maszynki.
Oczywiście nie obejdzie się bez nerwów, irytowania się i innych takich, ale przy tym mamy też masę śmiechu.
Gdy wszystkie składniki są już zmielone ( na koniec mielę namoczoną bułkę) mieszam je dokładnie i odstawiam na około godzinę do lodówki. Gdy smaki się „przegryzą” to sprawdzam czy masa jest odpowiednio doprawiona, w razie potrzeby doprawiam.
Następnie dodaję jajko, natkę oraz bułkę tartą i wszystko mieszam. Przekładam do formy keksowej i piekę około godziny w temp 180 st.



To moja kolejna propozycja na :


Kuchnia Świąteczna i Noworoczna 19.XII.2008 - 03.I.2009