29 grudnia, 2007

Obiad na szybko czyli nieśmiertelny makaron

Jestem typem, który zawsze ma na zapas obiad w zamrażalce, tortille, fasolkę, pierogi czy jakieś zapiekanki. Codziennie rano wyciągam coś z czeluści i zostawiam do odmrożenia. Jednakże czasem trafia się, że zapomnę o tym. Wtedy ratuje się ekspresowym daniem, które od dłuższego czasu gości w naszej kuchni. Makaronowe rurki z sosem z pieczarek, boczku i 2 serów (mozzarella i cheddar). Danie szybkie, treściwe i łatwe do przygotowania.

Photobucket


Składniki na 2 osoby:
Makaron rurki (ok. 200 g)
200 g pieczarek
200 g boczku
1 mała cebula
50 g mozzarelli
100 g cheddara
1 jajko
Pół kubeczka śmietany najlepiej kwaśnej
Łyżka oliwy do smażenia
Łyżka oleju do gotowania makaronu
Natka pietruszki, najlepiej świeża
Sól, pieprz, słodka i ostra papryka
Zioła prowansalskie
1 duży ząbek czosnku

A jak przygotowałam to cudo?
Ot 15 min gotowania i już. Najpierw nastawiłam wodę na makaron z olejem i solą.
Pokroiłam boczek, pieczarki i cebulę. Rozgrzałam oliwę na dużej patelni, wrzuciłam boczek, lekki podsmażyłam ok. 2 min, mieszając żeby go nie przypalić, dorzuciłam pieczarki i cebulę.
Smażyłam mieszając kolejne 3 min. W międzyczasie gotował się już makaron.
Doprawiłam boczek i smażyłam dalej. Śmietanę rozbełtałam z jajkiem i przyprawiłam solą i pieprzem. Do boczku wkroiłam mozzarellę, pozwoliłam się jej lekki roztopić i dorzuciłam starty cheddar. Wymieszałam wszystko, gdy oba sery się roztopiły wlałam śmietanę z jajkiem i dobrze wymieszałam, Podusiłam jeszcze około minuty. Odcedziłam makaron, wymieszałam na patelni z sosem i mogliśmy się zajadać.
Wyśmienite z pół wytrawnym białym winem.

świąteczny czas

Dla mnie grudzień oznacza przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia. Piękny czas, pełen radości, światełek, zapachu piernika i pomarańczy. Boże Narodzenie to czas tradycji, tych celebrowanych w rodzinie od wieków i tych nowych, stworzonych przez nas samych.
W naszym domu staramy się połączyć tradycje obu rodzin, z których się wywodzimy oraz dodać, co nieco od siebie. Moment, gdy ubieramy choinkę, gasimy światło i zapalamy światełka ma dla mnie magiczną moc, wszystko, co złe się zdarzyło, wszystko mroczne, co czujemy ucieka i zostaje tylko piękno bożonarodzeniowego drzewka.




Święta to nie tylko czas pięknych dekoracji, to również jedzenie, dużo pysznego jedzenia. Moją ulubioną potrawą wigilijną jest żur z ziemniakami i grzybami. Mogłabym to jeść prawie codziennie. Krzysiek przepada za sałatką śledziową wg przepisu swojej mamy. Jest wielce zadowolony, że ja śledzi nie jadam i cała jest dla niego. Ponadto ciasta, obowiązkowy sernik oraz makowiec i wafel dla Krzyska. Mój zachłanny małżonek w tym roku jadł go na śniadanie i kolację i każdą możliwą przekąskę i wielce zdziwiony oświadczył wczorajszego popołudnia, że już zjadł wszystko, oczywiście z miną Kubusia Puchatka, przyłapanego na wylizaniu wszystkich baryłek miodu.

Czas świąteczny jednak już przeminął, prezenty odpakowane, smakołyki zjedzone, tylko drzewko wciąż stoi i nadaje magiczny wymiar naszym dniom.

07 grudnia, 2007

Piernikowy Festiwal

Festiwal Piernikowy zbliża się ku końcowi. Próbowałam zrobić piernikowe muffinki, niestety zapomniałam dodać cukru do ciasta i mimo cudnego wyglądu nie nadawały się do niczego. Jednakże ja się tak łatwo nie poddaję. Postanowiłam spróbować coś innego, nowego. Dziś sprzątałam w książkach i czasopismach kulinarnych. Wpadło mi w ręce specjalne wydanie Burdy na Boże Narodzenie z ubiegłego roku. W nim znalazłam przepis na irlandzkie pierniczki z czekoladą. Przepis zmodyfikowałam i jestem więcej niż zadowolona z rezultatu. Postały kwadraty czekoladowo piernikowe.



A oto przepis:
200 g gorzkiej czekolady
100 g mąki pszennej
50 g mąki razowej
100 g mielonych orzechów włoskich
50 g mielonych migdałów (sparzonych i obranych ze skórki)
1 łyżeczka sody oczyszczonej
2 łyżeczki przyprawy do piernika
6 jajek
200 g miękkiego masła
100 g cukru pudru
60 g brązowego cukru
Polewa:
2 łyżki mleka,
5 kostek gorzkiej czekolady
Mała czekolada z nadzieniem karmelowym



Przygotowanie:
Nagrzać piekarnik do temp 200 st (ja piekłam na termoobiegu)
Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej.
Mąki, mielone orzechy i migdały, przyprawę do piernika i sodę wymieszać razem
Masło utrzeć z cukrem pudrem na gładką masę.
Oddzielić żółtka i białka.
Żółtka i płynną czekoladę dodać do masła, mieszać aż dokładnie się połączą. (ja to robiłam malakserem). Dodać mąkę i wymieszać. Białka ubić z brązowym cukrem na sztywną pianę. Połączyć delikatnie z resztą składników. Przełożyć na brytfankę, wyrównać wierzch. Piec ok. 30 min – 40 min. Ja piekłam 40 lecz lekko spaliłam końce, więc następnym razem spróbuję krócej. Ciasto musi dobrze wystygnąć zanim będzie krojone i dekorowane. Moje chłodziło się prawie godzinę. Po tym czasie pokroić na kwadraty i udekorować polewą.

Polewa:
Czekolady rozpuścić w kąpieli wodnej, dodać mleko, Rozmieszać na gładką masę.



Gorąco polecam. Smak przypraw miesza się ze smakiem polewy i gorzkiej czekolady, pozostawiając na koniec wytrawny posmak.

04 grudnia, 2007

czekoladowe ciasto z colą i karmelową nutą



Książkę Jamesa Martina „Desserts” kupiłam dla poniższego przepisu. Zdjęcie obrazujące to ciasto czekoladowe oczarowało mnie. Wyobrażałam sobie jego smak, ale rzeczywistość przeszła moje oczekiwania. Na chwilę obecną to mój numer 1 spośród ciast. Bije nawet ulubioną szarlotkę.
W oryginale jest coś pomiędzy masą a lukrem – czekoladowe. Pominęłam bo połączenie cukru pudru, kakao i coli z masłem wydawało mi się dziwne – zwłaszcza jako pseudo masa.


Czekoladowe ciasto z colą i karmelową polewą.
Na małą tortownicę

Składniki:
250 g masła miękkiego
250 g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
300 g cukru brązowego
3 łyżki kakao – z czubkiem
Szczypta sody
200 ml coli
75 ml mleka
2 jajka
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego

Sos – polewa karmelowa
1 czekolada z karmelem
2 łyżki lub więcej śmietany kremówki

Przygotowanie
Rozgrzać piekarnik.(u mnie to był termoobiegu 180 st). Mąkę, cukier, kakao, proszek i sodę wymieszać. Masło, wanilię, colę, mleko i jajka pomieszać, dodać do suchych składników, delikatnie pomieszać. Przełożyć do brytfanny. Piec ok. 40 min. Wystudzić.

Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej, dodać śmietanę, wymieszać. Wylać gorące na ciasto – Uwaga nie zastyga do końca jest lekko lepiące, ale przez to obłędne.

Roboty prawie nic a efekt…
Zresztą spróbujcie sami.

02 grudnia, 2007

Frittata czyli obiad na szybko

Moja frittata idealna nie jest. Nie wyszło mi utrzymanie jej w konsystencji tarty czy tez ścisłego omletu. Jednakże smak wspaniały. Szybki, prosty posiłek, idealny dla zapracowanej osoby, takiej jak ja.
Danie to pochodzi z Włoch. Przypomina omlet, jaki przygotowywała moja ciocia. Jest jednak bogatszy w smaku. Inspiracją do mojej fritatty był przepis zamieszczony w wakacyjnym Easy Food.



A teraz po kolei
Składniki na 2 osoby:
0,5 szklanki podsmażonej wołowiny albo boczku
2 średniej wielkości ziemniaki
1 marchewka
3 pieczarki
1 cebula
0,5 szklanki ziaren kukurydzy (ja użyłam mrożonej)
4 jajka
Zioła prowansalskie
Sól, pieprz
masło
Słodka i ostra papryka
2 rodzaje sera – mozzarella(ok. 50 g ) i cheadar (ok. 50 g)

Przygotowanie
Warzywa obrać, pokroić w cienkie plasterki(za wyjątkiem cebuli i kukurydzy oczywiście). Cebulę pokroić w drobną kostkę. Na patelni roztopić masło, dodać ziemniaki, posolić. Smażyć ok. 4 min, mieszając, tak żeby się przyrumieniły. Dodać pieczarki, marchew i cebulę. Smażyć kolejne 2 min mieszając. Wrzucić kukurydzę, doprawić. Smażyć kolejne 2 min. Dorzucić na wierzch wołowinę i mozzarelle. Jajka rozbełtać w kubku z przyprawami. Wlać na patelnie. Podważać podczas smażenia brzegi potrawy tak żeby płynne jajka wpływały pod spód. Gdy spód będzie złocisty rozsypać cheadar po wierzchu i wsadzić do piekarnika na kilka min –gdy ser się roztopi. ( ja przerzuciłam na brytfankę, bo mojej patelni do piekarnika nie wolno). Super smakuje z kapustą kiszoną i piwem.

Danie na stale wpisuje się do naszego jadłospisu.

16 listopada, 2007

Orzechowy Weekend, czyli czas na talarki

Doskwiera mi ostatnio brak czasu, w szczególności na hobby, jakim jest między innymi niniejszy blog i gotowanie.
W ubiegły weekend dziewczęta ze społeczności cinowej zorganizowały Orzechowy Weekend. Jako wielki fan i orzechożerca musiałam wziąć w nim udział. Mój wypiek jest skromny, zwłaszcza w porównaniu do smakołyków przygotowanych przez pozostałe uczestniczki zabawy, jednakże wiem, że przygotowane przeze mnie ciasteczka nie raz pojawią się jeszcze na moim stole.
Gdy sięgam pamięcią do lat dziennych (myśląc o orzechach oczywiście) od razu pojawia się wizja orzechów laskowych od ś.p. Cioci Marysi. Drzewko laskowe było małe, rosło tuż przy siatce. Owoce dawało drobne, ale aromatyczne. W szczególności uwielbiałam jeszcze lekko zielone i niedojrzale orzeszki. Mmmm rozmarzyłam się…



Ale wracając do ciasteczek. Oto przepis

Maślane talarki z orzechami

Składniki:
500 g przesianej mąki pszennej
100 g cukru
200 g masła
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżka cukru waniliowego
2 jajka
2 łyżki gęstej śmietany
Pół szklanki zmielonych orzechów
Orzechy do przybrania
Papier do pieczenia

Przygotowanie:
Włączyć piec i nagrzać do temp 180 st. Mąkę, cukier, zmielone orzechy, cukier waniliowy i proszek wymieszać. Dodać masło, jajka i śmietanę, zagnieść. Formować kuleczki wielkości orzecha włoskiego i lekko spłaszczyć w dłoniach. Układać na brytfannie wyłożonej papierem, w około 2 cm odstępach. Udekorować posiekanymi orzechami. Piec ok. 10 – 12 min na złoto.

Ot cała filozofia
A smak niebiański, zwłaszcza, gdy w nocy napadnie głód i chęć na szklankę ciepłej czekolady i z czymś słodkim.

Smacznego




04 listopada, 2007

Moje ulubione danie



Wczoraj zamieściłam przepis na ryż, dziś czas na danie główne.
Moje ulubione jedzenie, a mianowicie bitki z sosem grzybowym. Danie proste, nie wymaga zbytniej uwagi i przede wszystkim rozpływające się w ustach. Przyznaję się bez bicia zawsze wylizuję talerz po nim.


A co na to cudo potrzeba?
5 pieczarek dość dużych
Garść namoczonych suszonych grzybów
Duża cebula
5 plasterków ok. 1 cm grubości polędwicy wieprzowej
Sól, pieprz
Papryka słodka i ostra,
Zioła prowansalskie
2 łyżki mąki
0,5 litra bulionu
2 łyżki gęstej śmietany
Olej do smażenia

Przygotowanie:
Wszystkie przyprawy za wyjątkiem soli wymieszać. Natrzeć nimi mięso, odstawić na pół h.
W międzyczasie obrać i pokroić na ósemki pieczarki a namoczone grzyby drobno posiekać. Wodę z moczenia należy zachować dolewa się ja później do mięsa.
Cebulę obrać i pokroić, jak kto lubi. Olej rozgrzać w garnku – ja używam takiego z podwójnym dnem. Mięso podsmażyć z obu stron na lekko złoto, dorzucić cebulę, wymieszać. Gdy się lekko zeszkli dodać pieczarki i grzyby. Podsmażyć jakieś 2-3 min od czasu do czasu lekko mieszając. Podlać wodą z grzybów i bulionem. Zostawić do duszenia na około 30 min. Dodać soli.
Po upływie tego czasu sprawdzić czy mięso jest miękkie. U mnie było dość twardawe, więc dusiłam ok. 20 min jeszcze. Gdy mięso zrobiło się miękkie dodałam śmietanę wymieszaną z mąką i kilkoma łyżkami ciepłej wody. Wlałam to do mięsa i mieszałam. Gdy się zagotowało dosypałam koperku i pietruszki wyłączyłam. Podawałam z ziemniakami i surówką. Było genialne :)

02 listopada, 2007

Czerwony ryż


Przepisów przetestowałam ostatnio kilka, niestety wraz z powrotem do pracy zostało mi mało czasu na cokolwiek innego. Jednakże dziś, jako że jestem w trakcie pieczenia i czekam na wyjęcie ciasta z pieca postanowiłam nadrobić przynajmniej część zaległości.

Na pierwszy ogień Pojdzie ryż czerwony z książeczki wydawnictwa Poradnika Domowego - Taco & Tortilla. Jest to proste danie, wg mnie idealne do uzupełnienia obiadu, jeśli masz dość ciągłego jedzenia ziemniaków. Ja odrobinę zmodyfikowałam i podam w takiej wersji


Ale po kolei:

Składniki
1 torebeczka ryżu (nie gotować)
3 łyżki oliwy
300 ml bulionu
2 zmiażdżone ząbki czosnku
1 pokrojona marchewka
Pół szklanki mieszanki warzyw mrożonych
2 pomidory, obrane ze skórki i pokrojone w kostkę
1 cebula drobno pokrojona

Sól, pieprz, zioła prowansalskie, papryka słodka i ostra.

Sposób przygotowania:

W woku rozgrzałam oliwę, wrzuciłam do niej ryż, i smażyłam na brązowo, mieszając od czasu do czasu. Trwało to ok. 7 min. Dodałam cebulę i czosnek. Podsmażyłam jeszcze ok. 2 min. Następnie dorzuciłam marchew i pomidory. Po ok. 10 min duszenia dodałam mrożone warzywa. Pomieszałam wszystko zalałam bulionem, doprawiłam i dusiłam pod przykryciem ok. 20 min. Wyszło pycha. Mało roboty a super danie.

Ryż podałam z pieczonymi pałkami kurczaka.

29 października, 2007

Dyniowo

Festiwal dyni trwa. Nie wiedziałam, na co się zdecydować, jako że z dynią nie mam żadnych kulinarnych doświadczeń.
Wybrałam pewnik – http://www.cincin.cc/index.php?showtopic=734 ciasto Bajaderki dyniowo – pomarańczowe. Odrobinę zmodyfikowałam przepis w trakcie. Zamiast skórki pomarańczy dałam do miksującej się dyni 2 pomarańcze. Wyszły mi 3 szklanki musu. Połowę wrzuciłam do ciasta a 2 połowę do zamrażalki, będzie na następny raz. Zamiast orzechów i daktyli dałam rodzynki. Dodałam ciut więcej cynamonu i przyprawę do piernika.
A na wierzch lukier cytrynowo pomarańczowy

Wyszło pycha.



Jednak zanim zabrałam się za ciasto urządziliśmy z Krzyśkiem zabawę w robienie lampionu z dyni. On zajął się częścią wymagająca siły, czyli wydrążył w środku a ja realizowałam się artystycznie wycinając buźkę na dyni. A oto jak wyglądała nasza praca i jej efekty.
Krzysiek podczas pracy.

Efekt mojego realizowania się artystycznego ;)



Dynia - lampion. Pięknie wyglądała świecąc nocą.











23 października, 2007

Bułeczki morelowe

Lubię bułeczki, o różnych smakach, z masłem i dżemem idealne na leniwe śniadanie lub spokojny podwieczorek. Uwielbiam zapach domowego pieczywa rozchodzący się po pokojach, drażniący obiecujący. Puszyste, delikatne wnętrze, subtelny smak. Rozmarzyłam się…
Wczoraj natknęłam się na przepis na bułeczki morelowe w gazecie Moje Gotowanie ze stycznia 2004 roku i wiedziałam, że go wypróbuję. Efekt przeszedł moje oczekiwania. Po prostu delicje.

Zrobiłam z połowy porcji, wyszło 6 bułeczek. Piekłam je w tortownicy.
Bułeczki morelowe
Na 6 sztuk:
250 g mąki pszennej
50 g masła
Pół saszetki drożdży
2 łyżeczki dżemu morelowego
100 g suszonych moreli
Pół szklanki ciepłego mleka
1 łyżka cukru
Szczypta soli
Ziarna do posypania (ja dałam słonecznika w oryginale są orzeszki pistacjowe)
Olej do posmarowania brytfanki

Ja mam maszynę do pieczenia chleba i w niej mieszam większą część ciast. Okazała się bardzo pomocna, gdyż to ciasto potrzebuje dość długiego wyrabiania. Z każdą upływająca minutą było widać, że robi się bardziej elastyczne, pulchne i lśniące.

Ale po kolei
Masło rozpuściłam. Do kubełka maszyny wlałam mleko rozmieszane z dżemem, drożdże, rozpuszczone masło, cukier, dosypałam mąkę i sól. Włączyłam mieszanie. W tym czasie pokroiłam suszone morele i dorzuciłam je do ciasta. Zostawiłam mieszanie na 20 min. Gdy ciasto się wymieszało zostawiłam je w maszynie ok. 15 min. Posmarowałam tortownicę, wyprasowałam conieco itp. Wyjęłam ciasto z maszyny, podzieliłam na 6 części. Z każdej utoczyłam kulkę. Ułożyłam je w brytfance w lekkich odstępach i odstawiłam przykryte ściereczką do wyrośnięcia.



Po około godzinie włączyłam piec na temperaturę 190 st C. Bułeczki spryskałam lekko wodą i posypałam ziarnami. Piekłam ok. 30 min.


Za kilka dni je powtórzę. Są cudowne. Dokładnie takie jak lubię.
Mam nadzieję, że też się skusicie na nie.







21 października, 2007

Weekendowe pieczenie czyli Cappucino Coffee Cake

W moim domu rodzinnym weekend pachniał niedzielnym żurkiem i ciastem. W moim domu staram się kontynuować tradycję weekendowego ciasta. Zazwyczaj testuję jakiś nowy przepis. I tak było tym razem. Na prośbę męża upiekłam Cappuccino Coffee Cake z przywoływanej przeze mnie już książki Ann Nicol. Cenię jej przepisy za łatwość wykonania i efekt.

Oczywiście wprowadziłam pewne modyfikacje, żeby dostosować ciasto do naszych podniebień.















Cappuccino Coffee Cake

Składniki
Na ciasto:
1 łyżeczka kawy rozpuszczalnej
150 g mąki pszennej
25 g kakao
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
175 g masła
170 g cukru
3 jajka
Kilka łyżek mleka
Alkohol (u mnie to była whisky)

Na krem:
400 ml śmietany kremówki
Cukier puder do smaku ( u mnie były to 2 łyżki)
1 łyżka esencji kawowej (ja rozpuściłam 1 łyżeczkę kawy rozpuszczalnej w 1 łyżce wody)
Kakao lub czekolada do dekoracji

Piekłam w tortownicy o średnicy 20 cm

Wykonanie:

Włącz piekarnik na temp. 190 st C. Tortownicę wyłóż papierem do pieczenia.
Rozpuść łyżeczkę kawy w 2 łyżkach wody i ostudź.
Mąkę, proszek do pieczenia i kakao przesiej do dużej miski. Dodaj posiekane miękkie masło, jajka, cukier, rozpuszczoną kawę. Miksuj ok. 2 min. Jeśli jest zbyt twarde dodaj mleko. Ciasto powinno być miękkie, ale nie lejące. Przełóż ciasto do tortownicy, wygładź. Piec ok. 30 min – trzeba sprawdzać patyczkiem żeby ciasto było upieczone – moje piekło się ok. 45 min z tym, że ja mam piekarnik tylko z grzałką u góry.

Po upieczeniu wyciągnij ciasto z brytfanki, zostaw do ostygnięcia. Gdy będzie chłodne przekrój na 2 części, obie nasącz alkoholem.

Śmietanę ubij w wysokim naczyniu z cukrem, gdy będzie gęstnieć dodaj esencję kawową.
Połowę kremu wyłóż na 1 część ciasta, a drugą udekoruj wierzch. Posyp wierzch kakao lub czekoladą.
Ciasto najlepsze jest następnego dnia, gdy namoknie i przejdzie.

Po prostu pycha.


19 października, 2007

Pizza na grubym, ziołowym cieście

Pizza to jedno z najbardziej znanych dań na świecie. Może być na cieście grubym, cienkim, na szybko zrobiona na tortillach, z dużą ilością składników lub tylko z sosem i serem. Nie znam nikogo, kto odmówiłby kawałka pizzy pachnącej i gorącej. Mam w domu wielkiego fana pizzy, dlatego dość często pojawia się ona na naszym stole. Czasem kupuję gotową mrożoną, ale coraz częściej sama robie ciasto. Uwielbiam pizze na grubym cieście z dodatkiem ziół. I taka jest zmodyfikowana przeze mnie receptura na bazę do pizzy wg Ann Nicol (Complete cookery banking).

Piza na grubym cieście
500 g mąki
1 łyżka soli morskiej
100 g oliwy
1 saszetka suszonych drożdży – 7 g
300 ml letniej wody
Łyżka ziół prowansalskich
Pół łyżeczki miodu

Do kubełka maszyny wlałam wodę, oliwę, drożdże, miód, wsypałam mąkę, sól i zioła. Włączyłam program mieszania. Trwa on 1,5 h ( jakieś 15 min mieszania i reszta czasu rośnięcia). Po wyrośnięciu podzieliłam ciasto na dwie części – jest dość lepkie, ale bez problemu ułożyłam na silikonowej macie. Rozciągnęłam. Posmarowałam przygotowanym sosem zaproponowanym przez Małgosimi na Cin Cinie
http://www.cincin.cc/index.php?showtopic=8505
Położyłam na nim ser, podsmażone lekko z przyprawami boczek, kiełbasę, pieczarki i cebulę, dodałam pieczonego kurczaka i jeszcze trochę sera, posypałam ziołami i do piekarnika nagrzanego do 230 st na 25 min. Po ok. 10 min zmieniłam temperaturę do 200 st. Druga pizza piekła się krócej. Trzeba sprawdzić patyczkiem czy ciasto już upieczone.
Gorąco polecam
Ciasto jest ziołowe, grube, skórka fajnie chrupiąca. Będę je powtarzać.

Życzę wszystkim smacznego


16 października, 2007

Biżuteria

Nie samą kuchnią człowiek żyje w związku, z czym mały przerywnik w przepisach. Od pewnego czasu fascynuje mnie robienie biżuterii i postanowiłam pochwalić się efektami mojej pracy.


























Mój chleb razowy - czyli czas na święto chleba



Po domu unosi się zapach świeżo pieczonego chleba. Co rusz zerkam na dzieło rąk własnych i walczę z chęcią odkrojenia piętki i skosztowania. Udało się mi powstrzymać przez 2 h, głównie, dlatego że usnęłam. Gdy się obudziłam w domu wciąż unosił się zapach jak u babci, lekko wyczuwany aromat świeżego, mocno wytrawnego chleba.

Lekko zdenerwowana podeszłam do bochenka, w sumie to pierwsze dzieło samodzielnie wymyślone przeze mnie. Odkroiłam piętkę, zrobiłam sesję zdjęciową, spróbowałam i się zakochałam. Mocno wytrawny, kwaskowaty smak, z delikatną nutą miodową, dużą ilością ziaren i chrupiącą skórką.










Oczywiście Krzysiek go nie tknie. On nie lubi nic, co ma ziarna, mąkę razową i nie jest bułką.
Potem zrobię mu niespodziankę i upiekę jakieś słodkie bułeczki albo rogaliki żeby nie marudził.

Koniec ze zbaczaniem z tematu podaję przepis na mój chleb razowy.

Na zaczyn:
150 g zakwasu pszennego (mój jest słaby dlatego jest go tak dużo)
150 g letniej wody
200 g mąki pszennej razowej

Składniki wymieszałam, miskę owinęłam folią spożywczą i odstawiłam w chłodne miejsce na ok. 12 h.

Rano rozrobiłam 2,5 g świeżych drożdży z 3 łyżkami mleka, 2 łyżkami mąki i 3 łyżkami miodu. Odstawiłam na około 15 min

Wrzuciłam do maszyny zaczyn, łyżkę soli, 200 g mąki pszennej, 2 łyżki oliwy z oliwek, 150 ml płynu (pół na pół mleko z wodą), dodałam drożdże. Włączyłam mieszanie. Dorzuciłam potem 3 łyżki czubate płatków owsianych, 2 łyżki pestek dyni i 2 łyżki pestek słonecznika.
Po ok. 30 min przerwałam program, przełożyłam ciasto do formy silikonowej, przykryłam i odłożyłam do ciepłego miejsca do wyrośnięcia. Rósł ok. 1,5 h w temperaturze ok. 22 st. C.
Przed włożeniem do pieca spryskałam wierzch woda, posypałam płatkami i słonecznikiem. Piekłam najpierw 10 min w temperaturze ok. 230 st C, a następnie ok. 30 min w temperaturze 200 st.

A teraz siedzę z kolejną kromką, posmarowaną masłem i świeżym serkiem, z plasterkiem ogórka i staram się nie słuchać docinków męża, że od dużej ilości chleba rośnie conieco.

Wszystkiego najlepszego wszystkim z okazji Dnia Chleba



14 października, 2007

Hot Pot, czyli czas na dania jednogarnkowe









Jesień to czas, kiedy lubię siedzieć na kanapie czytając książki, zajmując się robótkami czy też oglądając filmy. Jest to tez czas na zapiekanki, gulasze, rozgrzewające potrawy, których zapach potrafi rozgrzać i rozweselić.
Dziś dzielę się z Wami przepisem eksperymentalnym, zainspirowanym recepturą na Lancashire Hot Pot, zamieszczonym w Women’s Weekly.



Hot Pot, czyli czas na dania jednogarnkowe

300 g mięsa wołowego,
2 duże marchewki
1 duża cebula
Kilka liści kapusty włoskiej
300 ml bulionu
Sos w torebce (ja dałam gravy warzywny w granulkach)
Sól, pieprz, zioła
Oliwa
5 ziemniaków
Czerwone wino
Kilka suszonych grzybków
Masło

Przygotowanie:
Mięso wstawić do lodówki w marynacie przygotowanej z oliwy, przypraw i wina na min 12 h. Grzyby namoczyć

Mięso pokroić w dużą kostkę. Podsmażyć na oliwie. Dodać pokrojoną cebulę i pokrojone grzyby. Marchewki obrać i pokroić w talarki. Liście kapusty umyć i pokroić. Ziemniaki obrać i pokroić w cienkie plasterki. Sos z torebki rozmieszać w bulionie
W naczyniu żaroodpornym ułożyć połowę marchwi i kapusty, wyłożyć na to podsmażone mięso z cebulą i grzybami. Zalać sosem, posypać solą i pieprzem. Wyłożyć resztę marchwi i kapusty, przykryć plasterkami ziemniaków. Posypać solą i posypać małymi kawałkami masła.
Zapiekać ok. godziny w temp 180 st. C.

Podawać z surówką. Ja wybrałam kapustę kiszoną.

Smacznego

13 października, 2007

Muffinki




Przyszedł weekend, czyli czas na upieczenie czegoś. Źle mi gdy w domu nie unosi się zapach ciasta i gdy w przypływie głodu nie mogę zaspokoić go własnego wykonania łakociem. W tym tygodniu zdecydowałam się na coś prostego, co nie stworzy problemów choremu osobnikowi jak ja.

Wybór padł na przepis z jednego z moich ulubionych kulinarnych magazynów: Easy Food. Potrawy w nim podawane są proste, smaczne, łatwe do przygotowania i przede wszystkim tanie.

Wprowadziłam pewne modyfikacje, dlatego podam wersję, w jakiej ja go wykonałam, zaznaczając w nawiasach jak wyglądało to w oryginale.
Mi wyszło 16 średniej wielkości babeczek


Muffinki z rodzynkami i płatkami owsianymi

(W oryginale są żurawiny, za którymi ja nie przepadam, dlatego zamieniłam je na rodzynki (sułtanki) moczone w alkoholu.)

225 g mąki pszennej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
100 g brązowego cukru (w oryginale było 150 g golden caster sugar ale wg mnie byłyby za słodkie)
2 czubate łyżki płatków owsianych
200 g rodzynek sułtanek namoczonych w whisky ( w oryginale jest 100 g żurawin)
Starta skórka z jednej pomarańczy
1 jajko
200 ml mleka ( w oryginale 225)
80 g roztopionego masła ( w oryginale 50 g)
Dodatkowo dodałam cukier waniliowy.

Przygotowanie:

Rozgrzać piekarnik do temperatury 180 st C, przygotować formę na muffiny.
Mąkę przesiać z proszkiem do pieczenia, dodać cukier, cukier waniliowy, płatki owsiane i zamieszać.
Masło, mleko i jajko wymieszać razem. Wlać do suchych składników, dodać odsączone rodzynki i energicznie wymieszać, tylko do połączenia składników
Nakładać łyżką do foremek. Piec ok. 20 min (do zbrązowienia)

Bardzo mi one zasmakowały i jestem pewna, że będę do nich wracać





30 września, 2007

Przetworowo

Miałam nie robić przetworów. Są ogólno dostępne w sklepach, w znośnych cenach, więc sensu większego nie było. Tyle, że źle mi z tym było. Tak wiem mam nie po kolei w głowie. W każdym bądź razie dziś przy okazji bytności w mieście odwiedziliśmy targ warzywny koło Henry Street. Kupiliśmy melony, nektarynki, mandarynki, śliwki i jabłka. Oczywiście w małych ilościach. Wolę więcej a różnorodnie, zresztą miejsca za wiele w domu to nie ma na trzymanie słoików.
Ale mimo wszystko spiżarnia się już powiększyła o śliwkową nutellę, dżem z brzoskwiń z dodatkiem cytryny i białego wina. A jutro skończę smażenie konfitury z mandarynek z cynamonem i konfitury
z melona, jabłek, nektarynek i cytryny z pałkami kory cynamonu.
A wieczorem spróbuję zrobić jakąś sałatkę do słoików z kapusty, ogórków, pomidorów, marchwi i cebuli. O ile będę mieć siły.

Lubię zapach smażących się konfitur unoszący się w domu. Czuję się wtedy bezpiecznie i spokojnie. Żadna wichura, zamieć i ulewa mi nie straszna, gdy w spiżarni mąka, jaja, dżem i cukier. A tych produktów u mnie pod dostatkiem.

Gdy zrobię zdjęcie moim przetworom wrzucę się pochwalić.

Dobranoc wszystkim

11 września, 2007

Fałszywki

Dziś znów będzie bezkulinarnie
Ale za to z gatunku wieściowo – przemyśleniowego.


Dawno nie zaglądałam na forum mojego rodzinnego miasta. Kilka tygodni chyba. Głównie z braku czasu i w sumie nie chciałam się mieszać w sprawy, o których bądź, co bądź nie są już „moimi”. No ale diabeł mnie podkusił i zajrzałam wczoraj, zajrzałam dzisiaj. I przypomniałam sobie, czemu się tak rzadko udzielam. Irlandia oraz podziemie i ciocin nauczyły mnie, że owszem, można się z kimś nie zgadzać, można żarliwie dyskutować, ale powinno się to robić pod względem merytorycznym, z klasą, opanowaniem i poszanowaniem dla pozostałych rozmówców. Zapomniałam, jak było tam, że pieniactwo się pojawia, że ludzie wyjeżdżają z ciosami poniżej pasa, że robią wycieczki osobiste. Pokazują, że łatwiej jest napisać, co się pojawiło w głowie bez względu na to, że to rani innych niż pomyśleć i odpowiedzieć inteligentnie i z dowcipem. Smutno mi się zrobiło, potem się zdenerwowałam, bo nie lubię jak ktoś mnie miesza do czegoś, do czego sama się nie pcham. Owszem zostałam przeproszona, za pomocą prywatnej wiadomości, a nie na forum publicznym gdzie rzucono takim a nie innym stwierdzeniem. W sumie po całej sprawie pozostał niesmak i zażenowanie. A i smak budyniu waniliowo czekoladowego podjadanego podczas całego „zajścia”.

I tak się tylko zastanawiam, czemu ludzie myślą, że są anonimowi, że mogą pisać, co im się żywnie podoba, bo tak, skoro tak nie jest. Żadne z nas nie jest anonimowe, tak do końca. Można udawać, grać kogoś, kim się nie jest, zmieniać wirtualną płeć, wiek, orientację, ale i tak spod fałszywki wychodzi to, kim jesteśmy naprawdę. Nie można tak do końca zmienić stylu pisania, w nerwowych momentach wychodzą takie a nie inne przyzwyczajenia, informacje itd. Zresztą, po co to? Nie lepiej stać z otwartą przyłbicą mówiąc – to ja. Czy w tym świecie jest nie dość zakłamania, fałszu i podróbek, żeby chować się za atrapą własnej osobowości? Nie sądzę żeby udało mi się to zrozumieć, może, dlatego że pomimo tego, że czasem się nie lubię, czasem nie akceptuję tego, co zrobiłam, kim byłam, jakie „trupy trzymam w szafie” to wiedziałam, że ja to ja – jestem sobą i dobrze się w swojej skórze czuję, pomimo bagażu.

No koniec pisaniny na dziś, czas iść spać.

PS. Trzymajcie jutro za mnie kciuki po 18 mojego czasu. Mam testy z angielskiego aplikujące na zaawansowany stopień kursu językowego. W końcu wypada się zacząć uczyć ;) jesień przyszła.

10 września, 2007

takie tam

Moja wczorajsza rozmowa z Krzyśkiem:

On: oglądam Twojego bloga

Ja: I?!

On: Tylko jedzenie?! Nudna jesteś…


No i jak to takiego nie walnąć?!

A tak na poważnie to jednak on ma rację, w końcu gotowanie nie jest jedyną moją pasją.
Tyle, że ja mam zrywy. Najpierw siedzę godzinami z koralikami i dłubię jakieś świecidełka. Potem zapalam się pomysłem haftowania i odstawiam w kąt pozostałe rzeczy. Albo namiętnie oglądam filmy. Chyba już po prostu taka jestem. Od zrywu do zrywu, od namiętności i pasji do chwilowego znudzenia. Na szczęście zawsze wracam do moich hobby. W sumie po to by po kilku dniach / tygodniach zostawić dla kolejnego / poprzedniego. Na szczęście miłość do kuchni mi nie przechodzi, bo inaczej żylibyśmy na puszkowym i mrożonkowym jedzeniu.

No znikam
Wezwanie pod prysznic dostałam ;-)

Dobranoc


PS. Jakby komuś się chciało :-D to komentarze mile widziane ;) tak wiem wiem marudzę

Papa ;-)

09 września, 2007

Miss tej jesieni




Wiecie co sobie uzmysłowiłam?
że nie opublikowałam tu przepisu na moją tarte jesienną

Nadrabiając zaległości niniejszym zapowiadam miss tej jesienni w mojej kuchni (tu prosimy o famfary, trąbki, oklaski itd ;) )

Tarta jesienna
3 szklanki maki

Pół szklanki cukru pudru

2 jajka

Kostka zimnego masła posiekanego w kostkę

Kilka kropel aromatu waniliowego

2 łyżki gęstej kwaśnej śmietany

Pół łyżeczki proszku do pieczenia

Zagnieść szybko ciasto i włożyć do lodówki zawinięte w folię. Ja składniki wrzuciłam do malaksera i pomieszałam chwile plastikowymi nożami, do momentu zbicia w jedną kule. Ciasto wychodzi miękkie, maślane. W moim było widać jeszcze kawałeczki masła.


Na nadzienie potrzeba:

4 śliwki najlepiej lekko kwaśne,

Pół szklanki bakalii – ja dałam nawet więcej – mieszankę różnych orzechów, migdałów i rodzynek

Łyżeczka cynamonu

3 łyżki miodu

6 małych jabłek

Kilka kropel esencji waniliowej

Pół opakowania cukru waniliowego

Sok z połówki cytryny

Śliwki bez pestek, obrane i pozbawione gniazd nasiennych jabłka i bakalie posiekałam w malakserze na plasterki, dosypałam cynamon, cukier waniliowy, sok z cytryny i miód, wymieszać i odstawić do chłodnego miejsca

Piekarnik nagrzać do temperatury 180 – 200 stopni C.

Formę na tartę posmarować masłem lub olejem, wykleić połową ciasta, zapiec 15 min w piekarniku.

Po 15 min wyłożyć na ciasto farsz i przykryć drugą warstwą ciasta.

Ciasto niezbyt dobrze się wałkowało wiec spłaszczałam kawałeczki w dłoniach – całkiem fajnie po upieczeniu wyglądały „górki”. Posypałam cukrem po wierzchu, bo nie byłam pewna czy odpowiednio słodkie ciasto i farsz są, ale było to zbędne.


Piekłam ok. 40 min – z tym, że mój piekarnik ma grzałkę tylko od góry w związku z tym nie wiem ile się będzie piekło w 2 grzałkowym piekarniku.

Życzę smacznego

Inspiracja włoskimi smakami


Mam trochę zaległości w publikowaniu wypróbowanych bądź wymyślonych przepisów

Oto jeden z nich:

Danie wynikłe z potrzeby zutylizowania otwartej przez przypadek puszki pomidorów i za dużej ilości mięsa mielonego.

Szybkie w przygotowaniu, codzienne danie, które na pewno powróci na nasz stół.


Kokardki pomidorowym sosem z mięsnymi kulkami polane

Składniki
Na 2 osoby

Na kulki mięsne
20 - 30 dag mięsa mielonego
1 cebula
5 pieczarek
2 ząbki czosnku
Pół namoczonej bułki
1 małe jajko
Łyżka mąki
Sól, pieprz,
Łyżka natki pietruszki,
Słodka i ostra papryka
Tłuszcz do smażenia

Na sos pomidorowy
1 cebula
1 puszka pomidorów
1 ząbek czosnku
1 łyżka śmietany
Sól
Pieprz
Bazylia i oregano
Słodka i ostra papryka
Łyżka oliwy

Dodatkowo:
Makaron kokardki i ser żółty do posypania

Przygotowanie:

Obrałam pieczarki i razem z cebulą starłam w malakserze, dodałam do tego namoczoną bułkę, przeciśnięty przez praskę czosnek, jajko, pietruszkę, przyprawy i mąkę. Wymieszałam wszystko. Powstałą masę połączyłam z mięsem. Wsadziłam na kilka minut do lodówki i zajęłam się przygotowaniem sosu.

Posiekałam cebulę do sosu, podsmażyłam na oliwie, dodałam pomidory, przeciśnięty czosnek i przyprawy, pomieszałam, pozwoliłam się chwilę temu gotować na małym ogniu i zabrałam się za smażenie mięsa.
W tym czasie nastawiłam wodę na makaron.
Rozgrzałam olej na patelni. Mięso formowałam w dłoniach w kuleczki wielkości małego orzecha włoskiego. Smażyłam ze wszystkich stron na rumiano. Zajęło to około 10 max 15 min.
Do sosu dodałam łyżkę śmietany, doprawiłam jeszcze do smaku. Usmażone kuleczki wkładałam powoli do gotującego się na wolnym ogniu sosu. Pozwoliłam się im dusić w sosie ok. 5 min.
W międzyczasie makaron się ugotował. Rozłożyłam na talerze, polałam sosem z kulkami i posypałam startym ostrym żółtym serem

Pycha!

ciasteczka z masłem orzechowym

Wolę piec ciasta duże - na dłużej wystarczają। Czasami jednak nachodzi mnie na ciasteczko - takie do podgryzania przy czytaniu książki, z filiżanką gorącej czekolady i cudnym zapachem. Szukałam czegoś nowego i natknęłam się na ten przepis




Mam nadzieję, że znajdą się chętni do wypróbowania tej prostej receptury






Ciasteczka z płatkami owsianymi, bakaliami i masłem orzechowym

Przepis pochodzi z książki „Complete cookery banking” autorstwa Ann Nicol

Ja zastosowałam drobne modyfikacje

Na 20 sztuk
(podaję składniki od razu na podwójną porcję, bo pojedynczą nie ma sensu się nawet babrać ;) nie zdążą nawet wystygnąć i już ich nie będzie).

100 g masła lub margaryny (oryginalny przepis podaje masło, ale tutejsze są mocno słone, więc zamieniłam na masło niewolone)
200 g masła orzechowego (autorka proponuje masło z kawałkami orzechów, ja miałam tylko zwykłe gładkie)
130 g brązowego cukru (w przepisie oryginalnym jest caster sugar – ale dla mnie byłoby to stanowczo za słodkie)
200 g mąki
1 łyżeczka sody oczyszczonej
2 jajka
100 g płatków owsianych
100 g bakali ( w przepisie są tylko orzechy, ja dałam orzechy, rodzynki, czekoladę, kawałki skórki pomarańczowej)
3-4 łyżki mleka, w zależności od konsystencji

Ja dodatkowo dołożyłam kilka kropel aromatu waniliowego.

A teraz po kolei:

Nastaw piekarnik na ok. 180 stopni. Jak masz matę silikonowa do pieczenia to niewiele masz do roboty z nią, ale jak nie masz nasmaruj brytfankę margaryną, albo wyłóż papierem do pieczenia.

Pokrój bakalie.

Masło posiekaj do dużej miski w kawałki, dołóż cukier i masło orzechowe. Miksuj chwile – ja to robiłam około minuty.

Przesiej do miski z masą mąkę i sodę, dodaj oba jajka, płatki i mleko, zmiksuj jeszcze raz – żeby składniki się dobrze połączyły, jak trzeba dodaj mleka.

Wrzuć bakalie i pomieszaj.

Wykładaj na blachę czy matę za pomocą łyżki na jedno ciasteczko potrzeba ok. 1 łyżki masy.

Chyba że wolisz mniejsze. Moje są wielkości dna od szklanki (orientacyjnie).
Jak już nałożysz masę to delikatnie rozpłaszcz i do piekarnika.

Pamiętaj – ciasteczka rosną trochę, więc potrzebują odstępów między sobą.

Ja piekłam 2 partie. Wyszły obłędne.

I tak mało roboty z nimi